Patrzeć nie tylko oczami...
2009-01-28 08:58:12Ostatnio, kiedy przeglądałam strony Galerii Quaggaart, mój wzrok powędrował ku obrazom bułgarskiego artysty/artystki (nie odszyfrowałam płci, wybaczcie), które zainteresowały mnie przede wszystkim swoją oszczędnością, zarówno kolorystyczną, jak i formalną. Mam na myśli płótna zatytułowane „Horizon" oraz „Water".
Trudno mi oceniać, czy Yanev po prostu lubi ascetyczne krajobrazy, czy z ich pomocą dokonuje interpretacji świata bądź własnych uczuć, ale skłaniam się ku tej drugiej teorii, którą łatwo potwierdzić czytając opisy autora do poszczególnych obrazów.
„Horizon" utrzymany jest w bardzo zimnej gamie kolorystycznej. Widzimy granatowe morze, które łączy się niepostrzeżenie z niebem - czystym, niebieskim, którego spokoju nie mąci żadna chmura. Maleńki biały domek na brzegu zdaje się być niczym, w obliczu niezmierzonej potęgi przestrzeni. Zanim przeczytałam komentarz artysty, odbierałam ten obraz jako metaforę samotności - każdy z nas tak naprawdę jest zdany tylko na siebie w tym ogromnym, nieprzyjaznym świecie. Słowa autora wyjaśniają jednak wiele - „If we can reach the horizon, we can reach our dreams".
Horyzont staję się więc symbolem marzeń, które trudno spełnić - można nawet zaryzykować stwierdzenie, że jest to wręcz niemożliwe. Marzenia ciągle są z nami, obok nas, jednak tak naprawdę nie znamy ich istoty, nie wiemy, jak je dosięgnąć. To rodzi męki, wewnętrzny ból - widzimy je, ale nie wiemy jak do nich dotrzeć.
Obraz „Water" jest utrzymany w identycznej stylistyce. Przed naszymi oczami roztacza się morze, na brzegu którego zalega mgła, i które otoczone jest górami. Kolor wody i nieba podpowiada odbiorcy, że to wieczór zagościł nad taflą wielkiej wody. Ta świadomość budzi uczucie spokoju, można zanurzyć się w ten obraz i zapomnieć o rzeczywistości. Zasnąć nad brzegiem morza, w cieniu górskich szczytów...
Płótna Yanev z pewnością budzą mieszane uczucia. Ja miałam problem w określeniu swoich własnych emocji, są to bowiem obrazy, które pod względem formy nie zachwycają (chyba, że ktoś gustuje w skromnych środkach wyrazu). Posiadają jednak w sobie pewną moc, którą ciężko dookreślić, zidentyfikować jej źródło. Myślę, że kluczem do tej twórczości jest przede wszystkim nastrój odbiorcy - ja odnalazłam siebie w tych obrazach, przemówiły one do mnie, ponieważ kilka ostatnich dni upłynęło mi pod znakiem zadumy, samotności, rozważań w stylu „Co będzie dalej? Co mnie czeka? Co mogę znaleźć po drugiej stronie wody (dosłownie i w przenośni)?"
Nie spodziewam się tego, że do was te dzieła przemówią, mogą bowiem wydać się banalne w swej interpretacji i zbyt ascetyczne w swej formie. Spróbujcie jednak docenić to, że ktoś odnalazł w nich obraz stanu swej duszy. A to duży sukces - zarówno dla artysty, jak i sztuki w ogóle, bowiem wówczas wiemy, że nie jest ona tworzona na marne.
Dominika Dynia
(dominika.dynia@dlastudenta.pl)