A jednak...
2008-11-26 08:49:43Tsvetanka Grancharova tworzy obrazy, które sprawiają wrażenie prostych i dość banalnych - zarówno pod względem kompozycji, techniki oraz przekazu. Jej styl jest nieskomplikowany, a tematyka oscyluje wokół jednego zagadnienia (takie ma się wrażenie, kiedy ogląda się te obrazy, które zamieszczone są na stronach Galerii Quaggaart). Prawie wszystkie z nich przedstawiają wycinek krajobrazu, w którym motywem dominującym są drzewa.
Kiedy pierwszy raz zobaczyłam te „obrazeczki", pomyślałam: Ładne, przyjemne. Nic więcej. Ale może właśnie o to chodzi bułgarskiej artystce - ma być ładnie i przyjemnie, ma się tylko podobać, w sposób bezpieczny, a nie wzbudzać żadnego rodzaju intensywnych emocji i pobudzać do polemicznych dyskusji. Zresztą spójrzmy - te obrazy są ładne, urocze, ale nie jest to sztuka, którą kontempluje się godzinami, zachwyca się i za każdym razem odkrywa się jakiś szalenie ważny i interesujący szczegół. Ale czy to grzech, tworzyć sztukę taką, a nie inną? Oczywiście, że nie! Sztuka nie posiada definicji, może być wszystkim, jeśli tylko odbiorca uzna to za interesujące i wartościowe kierując się swymi własnymi kryteriami estetycznymi.
Przyglądnijmy się jednak samym obrazom - niech obronią się same. Jest to możliwe, gdyż pomimo tego, co napisałam wyżej, uważam, że jest to „coś" w tych pastelowych obrazkach - jakiś urok, delikatność i właśnie ta prostota, którą być może należy odbierać jako zaletę, a nie wadę. Kolejny plus - dobór kolorów. Są doskonałe. Niekiedy żywe i intensywne („A sunny path", „Summer"), czasami stonowane, z dominującą szarością na płótnie („Consolation", „Mood"). Wydaje mi się, że artystka traktuje barwy, jako najważniejsze elementy swej twórczości. To one są nośnikami nastroju, tworzą klimat, który najczęściej na obrazach artystki związany jest z porą dnia lub porą roku. Bo tak naprawdę chyba tylko to zmienia się na jej płótnach - czas. Sama kompozycja powtarza się nieustannie, obrazy są do siebie niezwykle podobne. Porównajmy na przykład „Moon worlds" oraz „Consolation". Co widzimy? Drzewa. Co różni te płótna? Właśnie kolory, które wynikają z pory dnia. Tematem pierwszego z nich jest zapadający wieczór. Dominuje czerń, szarość, jednak korony drzew oświetlone są przez blask księżyca. Obraz „Consolation" przedstawia późne, jesienne popołudnie (a może także zapadający wieczór?), odnajdujemy tu również wiele szarości, jednak korony drzew są brudnopomarańczowe, brudnoczerwone.
W twórczości Tsvetanki możemy odnaleźć więcej takich uderzająco podobnych „par". Kolejna z nich - „A sunny path" oraz „The puff of Jully". Znów to samo - drzewa, w tle wzniesienia, kolory żywe, intensywne (w kwestii barw wiele dzieje się na tych płótnach). I to wszystko. Niestety.
Mam dość mieszane uczucia w stosunku do tej artystki i jej dzieł. Jestem rozdarta pomiędzy delikatną krytyką i równie delikatną i skromną pochwałą. Co przemawia na niekorzyść tych obrazów? Monotonia, brak zróżnicowania tematycznego. Jak już wspomniałam - obrazy są mało zróżnicowane, to w sumie ten sam wycinek rzeczywistości ukazany jedynie z innej perspektywy, innym okiem. Chcąc jakoś wytłumaczyć artystkę, można zaryzykować stwierdzenie, że być może ta monotematyczność nie wynika z braku wyobraźni, lecz jest całkowicie zamierzona. Może chodzi o przekazanie jakiejś prawdy - świat nie jest nudny i jednoznaczny. Wystarczy delikatna zmiana pory dnia i nabiera on całkowicie nowych kształtów i barw? Być może o to chodzi, ale mnie to nie przekonuje. Tym co do mnie trafia to kolory. Artystka operuje nimi absolutnie genialnie. Podoba mi się to. One ożywiają te płótna, tworzą atmosferę i mówią nam najwięcej o świecie stworzonym przez artystkę.
Co jest jednak największym plusem tej twórczości. „Niechcący" wzbudziła we mnie bardzo mieszane emocje, zmusiła mnie do zastanowienia, chociaż na pierwszy rzut oka wydaje się po prostu banalna. A jednak...
Dominika Dynia
(dominika.dynia@dlastudenta.pl)
Linki:
The puff of Jully>>
A sunny path>>
Moon worlds>>
Consolation>>