Przyjaciel Lutosławskiego: rozmowa z J.Kaspszykiem
2011-05-31 08:55:29Jacek Kaspszyk poprowadził Orkiestrę Symfoniczną Filharmonii Wrocławskiej podczas nagrania płyty „Witold Lutosławski Opera Omnia 02”. Na początku maja została ona wyróżniona Fryderykiem w kategorii „Album Roku Muzyka Symfoniczna i Koncertująca”.
Wojciech Sitarz: Pamięta Pan, kiedy pierwszy raz zetknął się z muzyką Lutosławskiego?
Jacek Kaspszyk: Twórczość Witolda Lutosławskiego pierwszy raz poznałem jeszcze w szkole. Następnie, już bardziej gruntownie na studiach, gdzie kompozytor prowadził seminaria, na których analizował swoje kompozycje. Kończąc studia na Akademii Muzycznej w Warszawie, miałem szczęście być zapraszanym do udziału w wielu festiwalach muzyki współczesnej, jak Poznańska Wiosna Muzyczna, Warszawska Jesień, czy biennale muzyki współczesnej w Grazu, na których wykonywałem również utwory Lutosławskiego. Wielkim szczęściem było dla mnie osobiste poznanie kompozytora oraz jego entuzjastyczna akceptacja moich interpretacji. Nasze spotkania przerodziły sie w przyjaźń, która trwała przez cały okres twórczości kompozytora, a jego wskazówki znacznie ułatwiły mi pracę.
Na Warszawskiej Jesieni w 2004 roku dyrygował pan II i IV Symfonią. Jak narodził się tamten projekt?
Pomysł wykonania symfonii związany był z dziesiątą rocznicą śmierci kompozytora. Komisja Repertuarowa Warszawskiej Jesieni słusznie doszła do wniosku, że wykonanie wszystkich symfonii przez jednego dyrygenta jest zbyt dużym obciążeniem. Jednak nie chodziło tu o długość, ale raczej różnorodność stylistyczną.
Dlaczego Pan poprowadził akurat II i IV?
Wybrałem II Symfonię, bo uważam ją za najtrudniejszą. IV Symfonia stanowi z kolei jak gdyby podsumowanie całej twórczości kompozytora. Jest wyjątkowa emocjonalnie, pokazuje Lutosławskiego nie tylko jako intelektualnego perfekcjonistę, ale też mistrza logiki kompozytorskiej.
Pierre Boulez, który dyrygował prawykonaniem II Symfonii, nie był podobno przekonany do tego utworu, a jak Pan do niego podchodził?
Nie tylko Pierre Boulez miał obawy co do II Symfonii. Nawet sam kompozytor przejawiał dużo rezerwy w stosunku do tej kompozycji, a szczególnie do jej pierwszej, aleatorycznej części. Jednak w moim przekonaniu jeżeli odczytamy zapis dosłownie, to zrealizujemy dowolny, ale równocześnie bardzo precyzyjny przebieg partii każdego instrumentu. Uzyskamy wtedy za każdym razem prawie identyczny efekt sonorystyczno-rytmiczny. Pozostaje mieć nadzieję, że udało się to osiągnąć na Warszawskiej Jesieni, z Narodową Orkiestrą Symfoniczną Polskiego Radia, jak też w nagraniu płytowym z Orkiestrą Filharmonii Wrocławskiej.
II Symfonia zwykle wywoływała największy opór wśród słuchaczy. Dlaczego zdecydowaliście się rozpocząć nagrywanie płyty właśnie od niej, a nie od Symfonii nr III, uważanej przez wielu za najdoskonalszą?
Na pewno konstrukcyjnie III Symfonia jest najdoskonalsza, ale w moim przekonaniu Druga jest podsumowaniem techniki aleatorycznej, stosowanej przez niemal wszystkich kompozytorów drugiej połowy XX wieku. W moim przekonaniu Lutosławski zdefiniował i uartystycznił te awangardowe próby.
Lutosławski komponując II Symfonię podzielił ją na dwie części – Hésitant i Direct.
Sam podział Symfonii na dwie części nie jest czymś wyjątkowym. II Symfonię wyróżnia to, że pierwsza część jest aleatoryczna, a w drugiej ten sam materiał zawarty jest w ryzach metrum.
Czy sposób, w jaki Lutosławski dyrygował swoimi symfoniami, wpłynął na to, jak Pan podszedł do tych utworów podczas nagrywania?
Słyszałem wszystkie symfonie w jego autorskim wykonaniu, byłem także przy nagraniu płytowym, którego kompozytor dokonał z NOSPR-em dla EMI. Naturalnie wizja twórcy jest najbardziej wiarygodna, jednak dyrygent, który nie uczestniczył bezpośrednio w procesie twórczym, ma możliwość odnalezienia w kompozycji innych wartości i ma większe pole działania.
Lutosławski znany jest z tego, że w partyturach zapisywał najdrobniejsze szczegóły. Czy nie odbiera to swobody dyrygentowi, sprowadzając go tylko i wyłącznie do roli odtwórcy?
Nie tylko Lutosławski opisywał wszystkie najdrobniejsze szczegóły, robiło tak bardzo wielu kompozytorów, jak choćby Mahler. Jednak dokładne odczytywanie wszystkich zapisów jest podstawowym obowiązkiem i powinnością każdego artysty. Każdy ma swoja estetykę, poczucie barwy i dźwięku, charyzmę, wyobraźnię, czy poczucie czasu muzycznego. Dlatego nawet wierne odczytanie partytury nie stanie się tylko odciśnięciem matrycy. Gdyby można było zdefiniować w partyturze co to talent, charyzma i wyobraźnia, mielibyśmy samych najwybitniejszych artystów.
Płyta „Witold Lutosławski Opera Omnia 02” uzyskała niedawno Fryderyka w kategorii „Album Roku Muzyka Symfoniczna i Koncertująca”. Co oznacza dla Pana to wyróżnienie?
Myślę, że każda nagroda jest potwierdzeniem słusznie obranej drogi. Dla mnie, jak i dla każdego artysty, to wielka przyjemność, gdy jego sztuka jest zauważona i doceniona.
II i IV Symfonia za nami. Czy poprowadzi Pan też nagranie pozostałych dwóch?
Oczywiście nagramy pozostałe symfonie, a także utwory orkiestrowe i wokalno-orkiestrowe. Ale kiedy będą dostępne, to już bardzo skomplikowane pytanie. Wkraczamy tu w sferę nie do końca artystyczną, a bardziej finansowo-biznesową. Pozostaję jednak w przekonaniu, że już bardzo niedługo.
Rozmawiał: Wojciech Sitarz